Po braniu....
Co się stało po tym jak odkryli u ciebie schizofrenie?
Moje życie zaczęło żyć jeszcze raz.Od nowa.Czułam się jak roślina, przyjmując leki, gdyż po ich wzięciu szłam spać. Nie byłam w stanie nic robić, były mocne i mnie otępiały.Nie pracowałam oczywiście, bo nie byłam do tego przygotowana.Od 24 roku kiedy zaczęłam brać leki, przestałam na dobre brać zakazany owoc.Powiem szczerze przez około 2 , 3 lata nie chodziłam do pracy, mój orgaznizm w tym czasie wracał do siebie, tzn moja dopanina wracała do równowagi.Pewnie zastanawiasz się z kąd miałam na życie, a to w sumie dzięki rencie, to była jałmużna.Gdyby nie rodzice wylądowałabym na ulicy bez tak naprawde środków do życia.Wracając do czasów gdzie spałam gdzie popadnie, szukałam tylko gdzie da się zapalić, byłam nawet tak bardzo zdesperowana że jechałam do Holandii na stopa po to tylko żeby się naćpać.Tam można było bez schiz zapalić na środku ulicy.Po tej całej terapii na detoksie i w Monarze , miałam tak w głowie że nie nawidziłam narkotyków, bo zniszczyły mi życie, doprowadziły do tego że byłam jak roślina, nie wierzyłam że teraz będę tak fukncjonować, myślałam wtedy że już tak będzie, że będę ciągle spać.Zawdzięczam to gdzie teraz jestem i jak żyje mojej rodzinie i przyjaciołom.Jestem im bardzo wdzięczna, podnieśli mnie na nogi swoją wiarą we mnie i cierpliwością.Nie było tak kolorowo bo kiedy poczułam że już się lepiej czuje pomyślałam że nie musze brać leków, wtedy to dopiero miałam nawrót choroby.Tak przestałam brać leki tak z dnia na dzień, szok organizmu był duży, wyjechałam nad morze i tam się działy rzeczy za które teraz mi wstyd.Ci co chorują na schizofrenie wiedzą o czym mówie.Wymyśliłam że jeśli tak się dobrze czuję to może leki są zbędne bo przecież już wyzdrowiałam.Niestety to było tylko moje złudzenie.Leki muszę brać do końca życia.Ale doceniam moc leku.Jest on jak magiczna pigułka która leczy mi mózg.Doprowadza że fukcjonuje poprawnie, normalnie.Chodzę do pracy i nie zamierzam przestać.Hm...Oczywiście terapia była jednym z elementów mojego życia.Moja prowadząca, dała z siebie wszystko, powiem tak ja też dużo od siebie dałam żeby nie było, no ....
Szacun, wróćmy do pytań w innym dniu.Pozdrawiam.
Dodaj komentarz